Motyle w brzuchu to jedno z pierwszych skojarzeń, jakie przychodzi nam do głowy, kiedy myślimy o zakochaniu.
Następne to beztroska, przesadny optymizm i poczucie, że możemy zrobić wszystko. Ten stan jest bardzo przyjemny i chociaż często przysłania nam oczy na wady naszego wybranka, czy ogólnych okoliczności owego zakochania, to każdy z nas chce go poczuć.
Kiedy jesteśmy młodzi, motyle w brzuchu są przywilejem praktycznie nam zagwarantowanym. Myślę, że jest tak dlatego, ponieważ nie analizujemy wszelkich możliwych płaszczyzn uczucia, które nas spotkało. Nie obawiamy się porażki, bo przecież mamy 20 lat, całe życie jest przed nami i nawet jeśli się pomylimy – to nic. Mamy czas na to, żeby takie błędy popełniać, uczyć się na nich i znów próbować. Jesteśmy przez to bardziej otwarci na porażkę.
Czas mija, nasze zakochania także okazały się nietrwałe. Tęsknimy za motylami, które kiedyś dały nam się poznać ze wspaniałej strony, a później opuściły nas nagle, zostawiając z sobą miłe wspomnienia, a obok nich – tęsknotę.
Jeśli jesteśmy z tych, co dalej poszukują partnera na całe życie i spotykając potencjalnego partnera nie czujemy od razu skrzydeł zakochania, to zaczynamy się obawiać, że coś jest jednak nie tak. Stawiamy sobie pojawienie się motyli, za wyznacznik tego, czy związek, w który wchodzimy jest rzeczywiście tym właściwym. Skupiając się na tym, tracimy czas i nie zauważamy być może istotnych uczuć i faktów, które dzieją się w naszym życiu. – Powodem tego jest strach. Przed tym, że popełnimy błąd i będzie już za późno na kolejne próby, bo życie pędzi, a nasz czas ucieka.
Jeśli należymy do grupy szczęśliwców w stałych związkach i małżeństwach, często wpadając w rutynę zapominamy o tym, żeby dbać o motyle, które kiedyś narodziły się w naszych wnętrzach. Wspominamy z rozrzewnieniem jak to było na początku naszej wspólnej drogi. Wracamy do chwil, kiedy obecność tej drugiej osoby sprawiała, że potrafiliśmy fruwać jak ptaki, sunąć nad ziemią, biec przed siebie z radością. Trzymając się przeszłości, zapominamy, że motyle nie odeszły, ale po prostu są uśpione i Czekaja na nasze zaangażowanie w ich obudzenie. Zapominamy, że ten człowiek, który sprawił, że się zakochaliśmy – ciągle jest obok nas.
Zapewnie Was, że motyle chcą żyć i latać bardzo wysoko. I jest to możliwe. I dzieje się.
Trzeba tylko o nich zapomnieć. Skupić się na tym, kogo wybraliśmy, darzyć go uczuciem i życzliwością. Rozwijać uczucie, które pewnego dnia narodziło się w nas przy jednym z pierwszych spotkań. Każdego dnia starać się sprawiać, że będzie on podobny do tych wspominanych, – pierwszych wspólnych dni. Dzień po dniu umacniać się w miłości, dążąc do tej najmocniejszej Miłości – Agape.
Nie traktujmy naszego wspólnego życia, towarzystwa i relacji jak żmudnego obowiązku. Codzienność może i jest męcząca i czasem nużące jest pielęgnowanie uczuć, ale właśnie to po jakimś czasie sprawia, że jesteśmy zakochani po uszy w swoim wybranku. Nawet po latach, a właściwie szczególnie z ich upływem.
Tęskniąc za tym co według nas lepsze – bo znane. Nie dajemy sobie szansy na poznanie czegoś, co jest dużo bardziej głębsze, piękniejsze i przyjemniejsze. Wzdychając za przeszłością, nie skupiamy się na pięknie i dobru, które możemy mieć w obecnej chwili.
Pięknie ujął to ksiądz Mieczysław Maliński w książce „Zanim powiesz kocham”:
– „Jeżeli chcesz być kochanym – kochaj, kochaj, kochaj”.
Zdjęcie z okresu naszego „początku”. ♥️?
Klimkówka 2010 rok. ??❤️??