Chciałabym być bardziej cierpliwą, mieć w sobie więcej spokoju. Chciałabym wygrywać ze złością i pokonywać w sobie zdenerwowanie. Każdego dnia pojawiają się chwilę, w których muszę walczyć ze swoimi złymi reakcjami na spotykane przeciwności.
Tyle razy wieczorem kładąc się spać żałuję, że znów okazałam się słaba. Mam wyrzuty sumienia bo kolejny raz złościłam się w tych samych sytuacjach. Mimo tego, iż tyle wieczorów wcześniej czułam dokładnie te same zawody i z całą determinacją obiecywałam sobie, że następnym razem wygram z tą gorszą stroną siebie.
Ale później myślę o tym, że tak samo jest masa nocy, w których jestem ogromnie wdzięczna, za chwile głośnego śmiechu, wygłupów i dumy, która raz po raz rośnie w moim sercu. Przypominam sobie, że tak wiele razy jestem szczęśliwa kładąc głowę na poduszce, bo udało mi się zrobić coś dla innych, być empatycznym człowiekiem, kochaną mamą, dobra przyjaciółką i rozumiejącą żoną i łagodną kobietą.
I myślę sobie, że takie jest to życie, z zachowaną linią, która prędzej czy później zawsze się wyrównuje. I wszystko się zgadza.
Ponieważ zarówno te wieczory wśród wyrzutów sumienia, jak i te opływające w satysfakcje, tworzą mnie taką jaką jestem. Uczą nowych zdolności, nasuwają wnioski i sprawiają, że nadal chcę walczyć o lepszą siebie.
😀