Życie to chwila

Tak sobie myślę, że za mało żyjemy.
Niby jesteśmy, wstajemy, pracujemy, wykonujemy swoje obowiązki, kładziemy się spać, i tak w kółko.
Niby doceniamy, cieszymy się, kochamy, przeżywamy, ale jakoś tak po łebkach.

A my naprawdę jesteśmy tutaj na chwilę.

Niby wierzymy, mamy nadzieję, kochamy, staramy się, ale tak naprawdę nie dajemy z siebie wszystkiego.

Nie zauważamy, że obok nas jest ktoś, kto żyje z całych sił, kurczowo trzyma się życia i o nie walczy.

Dopiero kiedy zgaśnie tak bardzo świecąca iskra, nagle się zatrzymujemy. Rozglądamy się i uświadamiamy sobie, że też chcielibyśmy mieć taką wiarę, taki ogień i świadomość swojego bycia tutaj. Tu i teraz.

Ja chcę żyć. Chcę. Tak naprawdę, na razie tutaj, a kiedyś po drugiej stronie.

Dziś miałam okazję spotkać się z pięknym świadectwem. Z głęboką , czystą miłością i wiarą, prawdziwą i szczerą.

Jestem mała. Bardzo. I dziękuję, że mogę spotykać wielkich ludzi, z wielkimi sercami i ogromnym przekonaniem o tym, że zmierzamy w zupełnie inne Miejsce.

Pomiędzy

Ostatnio nie mam czasu pisać.
Jeśli już znajdę chwilę, to poświęcam ją na pisanie kolejnych zdań mojej drugiej książki.

„Słodkie cytryny i Raj” powstają powoli, kiedy widzę tempo innych autorek, zastanawiam się jak one to robią. Dlaczego ja tak nie potrafię… Pogodzić wszystkie obowiązki: Bycie mamą dwójki aktywnych młodych chłopców, bycie żoną, właścicielką trzech zwierzaków. Tą, która chce dbać o bliskich, swoje relacje, ale też o dom i to co wokół niego. Korzystać z dóbr natury, ubogacić otoczenie, śmiać się, modlić, zadumać, porozmawiać, przytulić, zapłakać… Międzyczasie zadbać o siebie. Dla siebie. I dla nich.

Zapomnieć o wirusie i zwariowanym ostatnio jezcze bardziej świecie, jednoczenie nie lekceważyć zagrożenia.

Nie wiem czy inni stawiają tylko na kilka z tych rzeczy, czy potrafią zadbać o nie wszystkie naraz perfekcyjnie.
Ja do tego dążę. Podziwiam, ale też zazdroszczę tym, którzy to potrafią. Choć wiem, że to uczucie nie jest dobre. Nie chcę go.

Moja druga książka powstaje powoli, zresztą tak samo jak pierwsza. Ich historie to tworzenie rozciągnięte w czasie. Między jednym dzieckiem a drugim, raczkującym macierzyństwem, a ciążą. Pomiędzy porodami, a dobrym wychowaniem dwóch odrębnych istot, które kiedyś pójdą w świat i będą tworzyć swoje własne. – Nie chcę tego schrzanić. ❤️
Między jednym psem – a dwoma psami i kotem. Między mieszkaniem, a domem. Między miastem a miasteczkiem. Między mną kiedyś – a teraz. W normalnym świecie i dzisiejszym – oszalałym.

Skończę tę książkę, a to, że piszę się ona tak, a nie inaczej, sprawia, że jest i będzie, jeszcze bardziej wartościowa, wyjątkowa, wyczekana, wygrana.

A dziś, robię kolejną partię miodu, który pomoże nam zachować zdrowie.
Zbieramy maje razem. (Tak tutaj mówi się na te kwiaty). Patrzę na nie i się zachwycam. Chociaż potem długo muszę domywać swoje dłonie z żółtego koloru. Spieszę się, bo szybko zamieniają się w latawce i rozpływają wraz z wiatrem – skończywszy swoje zadanie na ziemi. Są dla niej darem, dla mnie też. Pozostaną ze mną, zamknięte w słoikach, dając swoją słodycz i dobre właściwości.

I ja też chcę kiedyś pozostać, na kartkach swoich opowieści. Zostawiając po sobie ślad.

Idę więc, napisać kolejne słowa. Choćby kilka, aż powstanie cała opowieść. Mam nadzieję, że już wkrótce. 🙂

Dobrej nocy! ❤️