Bóg nas wychowuje.

Dziś w drugim czytaniu, jest mowa o tym, że Bóg karci i chłoszcze tych, których kocha. To złe tłumaczenie. Występuje tam greckie słowo Paideia, czyli: wychowanie.

Tata nas nie tresuje, On się o nas troszczy. Chce naszego dobra, wyjścia na ludzi, pójścia wąską drogą, która doprowadzi nas do Spotkania z Nim. On ze wszystkim sił chce, żebyśmy zatopili się z Nim w uścisku pełnym miłości. 🙂 <3
Myślę, że On nie wyobraża sobie, że do tego uscisku i spotkania, może nie dość. Dlatego pokazuję nam prawidłową ścieżkę i mocno trzyma kciuki, żebyśmy poleźli w Jego stronę. 🙂

To tak samo, jak ja, nie mogę sobie wyobrazić, że nie przytulę swoich dzieci na koniec każdego dnia. <3
Że nie wrócą do domu, po swoim wędrowaniu. Że na koniec, nie będziemy razem.
To takie niesamowite, że Bóg jest Bogiem Wszechmogącym, a tęskni za człowiekiem. Że czeka na nas w Swoim Niebie i nie może się doczekać, kiedy stanie się Ono również naszym.
Zadziwiający jest ten nasz Bóg. Tata.
Stworzył nas z czystej miłości, wcale nas nie potrzebował. A później dał nam wszystko, co tylko mógł. Łącznie ze swoim własnym życiem.
To miłość mu kazała, miłość go o to prosiła, miłość to sprawiła.
Ta sama miłość wylewa się z Niego, na swoje dzieci.
On nas nie każe. On nas kocha.

Dzięki Ci Ojcze Adamie, za Twoje tłumaczenie mi SŁOWA!

Zaglądnijcie na Langusta na palmie!
Posłuchajcie. 🙂 <3

Tak jak Maryja.

Maryja od pewnego czasu jest moją Przyjaciółką. Nieraz zapraszała mnie na kawę z dziesiątką różańca, spotkanie na mieście z Nowenną Pompejańską albo obiad z możliwością wpatrywania się w Jej cudowne, pełne oczy. Długo nie znajdywałam czasu. Zawsze było coś ważniejszego. Praca, studia, obowiązki.

Dopiero kiedy zostałam mamą i paradoksalnie czasu miałam jeszcze mniej, skorzystałam z zaproszenia. Dziś nie żałuję, że znalazłam dla Niej czas, bo dzięki temu, że spotkałam Maryję, zrozumiałam, iż tylko dzięki bliskości z nią, mogę próbować uczyć się ją naśladować, a przez to być dobrą. – Żoną, mamą, kobietą.

Dzięki różańcowi nieraz cofam się w czasie i biorę udział w wydarzeniach, które tak dzielnie przyjmowała i głęboko przeżywała Maryja.

Wspominam o Niej, ponieważ dziś jest Święto Jej Wniebowzięcia.
Była tak wspaniałą, że nawet Bóg nie mogł się Jej doczekać i zabrał od razu, prosto do siebie. Tak jak stała. 😉

To od niej chcę się uczyć być kobietą, córką Boga.

Chcę choć w malutkim okruchu, być Jej podobną w cierpliwości, łagodności i ufności.

Duchowej siły na co dzień dodaje mi Maryja.
Życiowej energii yerba. 🙂
Wsparcie Maryi w połączeniu z ziemskimi sposobami na niewyspanie, daje porządne efekty. 🙂

Udanego Świętowania! 🙂

To ja.

Nie jest dobrze, kiedy ktoś chce kierować twoim życiem. Nieustannie daje ci wskazówki, których nie chcesz. O które nie prosisz.

Nie jest dobrze. Kiedy nie czujesz komfortu na swoim własnym podwórku, przed domem, który starasz się zbudować z tymi, którzy czują tak jak ty.

Nie jest dobrze, kiedy ktoś cię ogranicza. Próbuje przełożyć na twoje życie, swój spóźniony na nie pomysł. Dlatego, że nie ma już możliwość sam go zrealizować.

Dobrze jest wtedy, kiedy w takich momentach, zawalczysz o sobie.
Mimo tego, że nieraz musisz zrobić to bardzo często. Kilka razy dziennie, dwa razy w tygodniu. Miesiącami. Latami. Ciągle.

Mimo, że przez poczucie bezradności i zmęczenia, chciałbyś już odpuścić.
Nie!

Powinieneś za każdym razem, z cierpliwością lub bez, w kółko powtarzać to samo:

” Bo ty jesteś ty, a ja jestem ja!”

Walcz o swoje życie. O jego spełnienie. Rób tak, jak dyktuje ci twoje wnętrze. Pytaj przede wszystkim Boga, co myśli na temat twojej koncepcji na przeżywanie czasu tutaj.

Wiem, że ciężko jest się nie przejmować, ale zrób to tylko przez chwilę. Posłuchaj Ojca Szustaka:

„Opłacz to, wykrzycz to, a później weź się w garść, stań na nogi i zacznij żyć. Możesz żyć tak szczęśliwie, że głowa mała.”

I ja wiem, że ciągła walka z wiatrakami męczy a nieustanne opłakiwanie doprowadza do szału. I chociaż to brzmi banalnie, to powiem Wam z własnego doświadczenia, że spokój i przebaczenie w takich sytuacjach: uwalnia!

Zatem, bierzcie głęboki oddech za każdym razem, kiedy ktoś wpycha swoje buciory na waszą drogę i poprzez małe – wielkie czyny, powtarzane raz po raz, róbcie swoje!

Stawajcie się lepsi. Bo nie jest ważne jak patrzy na was ktoś obok. O nie. Ważne jest, czy wy możecie spojrzeć sobie prosto w oczy. Bez jakiegokolwiek zwątpienia i poczucia winy.
Patrzcie w lustro codziennie rano, w swoje szczere, dopiero co obudzone oblicza i jeśli coś wam w nich nie pasuje, to cały dzień róbcie tak, żeby to zmienić. Wieczorem znów spójrzcie w lustro, tym razem w zadbane, ale zmęczone twarze. Jeśli jest choć troszkę lepiej niż rano, to wygraliście!

Tak, jesteście zwycięzcami. Wygraliście ten dzień waszego życia. A nie wiem jak u was, ale mój każdy dzień jest cholernie cenny.
To jesteś TY!
To jest TWOJE życie.
To TWOJE cele, marzenia i potrzeby.
Nie DAJ sobie ich ukraść i zakopać, bo już nigdy możesz ich nie odnaleźć.

Każdemu kogo spotykasz mów: STOP! To JA, to moje ZAUFANIE i SYMPATIA, którymi cię obdarzam, tak po prostu, od razu, wystawiając się na dobre i złe konsekwencje.

Ale spójrz, to moje warunki: nie będziesz próbował mnie zmieniać.