Wielka Nadzieja

Na początku Wielkiego Postu, nie miałam pomysłu jak go przeżyć. Czego się podjąć, żeby był przeżyty głęboko, zbliżył mnie do Boga, rozmodlił, nauczył miłości.
Kilka dni później nie musiałam się już zastanawiać. Samo spadło na mnie jedno wyzwanie za drugim.

Podjęcie modlitwy o ustanie epidemii, wymagającej, codziennej. Czułam, że nie mam siły, nie wytrwam, równocześnie wiedziałam, że powinnam. Nie ma przecież innych Przyjaciół, z którymi tak bardzo intensywne mogłabym spędzić ten ciężki czas. Z którymi codzinnie mogłabym się spotykać i rozmawiać o tym, co teraz robić, jak żyć, jak pojmować, rozumieć i przyjmować to, co dzieje się wokół.
Musiałam stanąć na wysokości zadania, zacząć kochać zupełnie inaczej niż do tej pory, udźwignąć tęsknotę, czasami też samotność wywołaną izolacją. Zmierzyć się ze sobą, przezwyciężyć to, że nie powinnam widzieć się z bliskimi, ale w chwilach słabości pokusa bywa tak ogromna.
Wyzwań pojawiło się tyle, że momentami wymiękam, wątpię, opadam z sił. Przytłacza mnie to, że za mało robię w tym czasie dla innych, że nic nie robię. Ze strachu o siebie, nasze dzieci, rodzinę.

Cały czas, w każdej tej sytuacji, od początku Tego Wielkiego Postu, wielkiego zamieszania i wielkiej zmiany naszego sposobu życia, On jest największą siłą.
Tak jak dla Izraelitów na pustyni, jak na Golgocie. Spojrzenie na Niego, jest zbawiennie, pomocne, podnoszące. Bo krzyż to nie tylko cierpienie i śmierć, to przede wszystkim Miłość, oddanie, przyjaźń, zrozumienie i pragnienie Nieba – dla drugiego człowieka.

On nas rozumie

Bardzo lubię dzisiejsze Słowo. Jest głęboko przejmujące, prawdziwe, smutne. Kiedy go słucham, mam takie poczucie, że mimo, iż opowiada ono o czymś okrutnym i starszym, to muszę go wysłuchać. Przebrnąć z ciarkami na plecach i zaciśniętymi zębami, przez opis strasznej męki, żeby móc cieszyć się tym, co będzie działo się później.
Konieczne jest przeżywanie tych wszystkich strasznych rzeczy, żeby móc zobaczyć światło, kiedy Jezus wyjdzie za kilka dni cały i piękny z grobu.

My też często doświadczamy złych dni, głębokich dołków, sytuacji – mogło by się wydawać – bez wyjścia. Myślę, że warto wtedy wrócić myślami do historii Jezusa i spojrzeć na swoją, w zupełnie innym świetle.
Wiem, że to ciężkie i skomplikowane, ale te fakty, to dowód na to, że nawet z najgorszego zła, może urodzić sie – a raczej zmartwychwstać – Dobro.

Dziś całkowicie dziwna Niedziela Palmowa, niejako pasująca do paradoksu wydarzeń z Ewangelii. Jest radość, Pan Jezus wjeżdża do Jerozolimy, wszyscy tak bardzo się cieszą. Są to zdarzenia poprzedzające coś strasznego, po czym nadejdzie nieopisana radość i życie dla każdego z nas.

Ja też chcę się dziś cieszyć i kłaść swoją palmę. Ciężko jednak oderwać świadomość od tego, że dookoła na całym świecie rozbestwila się ostatnio śmierć, samotność, smutek i cierpienie. Wtedy właśnie podejdźmy do Jezusa, który jadąc na osiołku doskonale wie, co czeka go w tym miejscu, tak samo, jak zna naszą sytuację. Czuje nasze strach, zwątpienie, niepewność. Nasze i swoje. Bo te uczucia i obawy są takie same. Dlatego właśnie nasz Bóg tak dobrze nas rozumie i Jest z nami bardziej autentycznie, niż możemy sobie wyobrazić.

„Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił?

Szydzą ze mnie wszyscy, którzy na mnie patrzą,
wykrzywiają wargi i potrząsają głowami:
„Zaufał Panu, niech go Pan wyzwoli,
niech go ocali, jeśli go miłuje”.

Sfora psów mnie opadła,
otoczyła mnie zgraja złoczyńców
Przebodli moje ręce i nogi,
policzyć mogę wszystkie moje kości”.

Pytania z Drogi

Ojciec Adam Szustak podczas cudownej Drogi Krzyżowej, zadał sobie i nam konkretne pytania. Podsunął trudne, ale piękne przemyślenia. Każde z nich, odpowiadające właściwej stacji Drogi:

1.Kogo oczerniłam niezgodnie z prawdą…
2. Kogo mogę nosić ( jego trudy, krzyż, emocje, smutki).
3. Kto upadł przeze mnie, spowodowałem u kogoś grzech, utwierdzałem go w grzechu, zgorszylem kogoś – to uczynić kogoś gorszym. Co zrobić, żeby ktoś nie upadał przeze mnie.
4. Pomyśl o swoich rodzicach –
Jak ich wesprzeć, wspomóc, okazać więcej miłości, niech będą celem naszej troski.
5. Komu i gdzie możesz konkretnie pomóc?
6. Pomyśl o kimś kto źle o sobie myśli, pomóż mu odnaleźć jego prawdziwe oblicze – podziękuj Pani w sklepie, że jest, że pracuje, że możesz kupić chleb.
7. Pomyśl o kimś kto zaznał zła od innych, mimo, że to nie Twoja wina, czy coś zrobiłeś?
8. Pomyśl o kimś, kogo możesz pocieszyć. Chociażby towarzyszeniem, otarciem łez.
9. Pomyśl o kimś, kogo mógłbyś z miłością upomnieć.
10. Pomyśl o kimś kogo się wstydzisz. Tacy ludzie wiedzą o tym, że się ich wstydzimy. Pomyśl o konkretnej osobie i okaż jej miłość.
11. Pomyśl o kimś, kogo unieruchomiłeś, zabrałeś nadzieję, unieruchomiłeś serce, zrobiłeś świństwo, komu przybiłeś ręce do krzyża?
12. Pomyśl o tych, którzy odeszli, czy ich kochałeś, czy o nich myślisz? Modlisz się za nich?
13. Pomyśl o trudnych sytuacjach od których uciekłeś, gdzie się wycofałeś w bezsilność, czy prosisz Boga o pomoc? A innych ludzi?
14. Gdzie jesteś egoistą, nie chcesz się czymś dzielić z innymi? Nawet jeśli wiesz, że to mogłoby komuś pomóc.

Myślę, że to wspaniałe przemyślenia nie tylko na ten piątek. Nie na dziś, ale na każdy dzień. Codzinnie szukajmy odpowiedzi. Już samo szukanie uczyni nas ludźmi pełnymi miłości, a jakie ogromnie piękne mogą być owoce, jeśli już te odpowiedzi zaczniemy odnajdywać… 🙂

Chyba nie potrafię sobie tego nawet wyobrazić.

Pełnego miłości wieczoru Kochani! 🙂