Życie jest piękne, i od tego trzeba zacząć. Chociaż jest ono bardzo złożone i pokręcone, to w swoim początku, zamyśle i idei jest piękne. Każde istnienie, zaczyna się wspaniale. Cudowne jest jego poczęcie, rozwijanie się, narodziny. Wzrastanie każdego dnia – osobowości, rozumu, mądrości, ale też fizycznej sylwetki, twarzy, która nabiera odpowiednich dla siebie rysów.
Od tego wzrastania zależy, jakim uczynimy nasz świat. Ten najbliżej nas i ten znajdujący się coraz dalej i dalej. Moja siostra studiuje psychologię i czasem opowiada mi, o jakich zjawiskach się uczy. Kiedy jej słucham nie mogę się temu nadziwić. Na co dzień ja- i pewnie większość z Was ma tak samo, nie zdaje sobie w ogóle sprawy z tego, jak bardzo pierwsze dni na ziemi rzutują na nasze przyszłe losy. Nie miałam pojęcia, że to jaką mamy relację z naszą mamą, ma ogromnym wpływ na nasze późniejsze relacje ze znajomymi, przyjaciółmi i wreszcie ze współpracownikami, małżonkiem, dziećmi.
Mogłoby się wydawać, że im bardziej mamy poplątane dzieciństwo, tym trudniej jest nam w życiu. Nie jest tak do końca. Niektórzy, wywodzący się z rodzin, w których była zaburzona relacja, albo nie było jej wcale, są bardziej twardzi i lepiej radzą sobie ze swoją psychiką niż ci, których rodziny reprezentowały idealny model. Nie ma więc reguły i nigdy pewności, że ktoś z rozbitej rodziny będzie miał kiepskie życie, a ten z idealnej, będzie panem swojego. Może być całkiem odwrotnie. Każdy najmniejszy nawet aspekt, doświadczenie, myśli i zdarzenia, mające miejsce w naszych pierwszych latach naziemni, mogą być zaczątkiem rozmaitych sfer a naszej głowie, które albo poprowadzą nas prosto do celu, albo będą wiodły krętymi ścieżkami, bez widoku horyzontu. I musimy się z tym zmierzyć, obojętnie, na który scenariusz trafimy. I mamy w sobie tę moc i siłę, aby podołać tak wielkiemu zadaniu. Jest to misja powierzona nam tylko raz i od nas zależy czy zechcemy się z nią zmierzyć, czy pogodzić.
Dla ułatwienia nie jesteśmy sami na ziemi. Otaczają nas inni ludzie, bardzo często czekający tylko na okazję, aby nam pomóc. Pomóc komukolwiek. Są oczywiście specjaliści, podpowiadający, jak poradzić sobie z owymi płaszczyznami w naszej głowie, które zawładnęły nami i nie pozwalają żyć normalnie. Nie chodzi o to, że są od nas mądrzejsi, chociaż posiadają naukową wiedzę na temat człowieka i to nieraz wystarczy do naprostowania naszego myślenia. Do wyjaśnienia nam, że boimy się niepotrzebnie, że problem, który nas przytłacza, tak naprawdę nie jest problemem, a tylko nasza wyobraźnia takim nam go pokazuje. Drugi człowiek jest pomocny też dlatego, że potrafi zadać pytania, których my sami nie wymyślimy, a odpowiedź na nie, jest odpowiedzią na to, jak może wyglądać nasze życie. Często jest też łatwiej otworzyć się przed obcym nam człowiekiem. Zachęceni właśnie jego obcością, niekiedy charyzmą czy spojrzeniem. Przy kimś obiektywnym, poruszymy kwestie nam bliskie, ale bolesne. Ufając, że on doskonale wie, co robi i dlatego damy mu się poprowadzić. Czasami po prostu będzie nam szkoda wydanych pieniędzy na specjalistę i zwyczajnie, będziemy chcieli skorzystać jak najwięcej z tego, za co dokonaliśmy opłaty.
Może być tak, że spotkamy kogoś całkiem przypadkiem, kto w kilku zdaniach tak trafi w nasze wnętrze, że w jednym momencie zrozumiemy, jak pokonać swoje wewnętrzne lęki.
Napotkana miłość, odwzajemniona i prawdziwa, też jest w stanie pomóc nam przejść przez ciemne doliny w naszej głowie. Bo jest ona cierpliwa i wytrzyma nasze porażki. I będzie miała siłę ponownie patrzeć na to, jak próbujemy się podnieść. I zniesie to, nawet przez lata, żebyśmy mogli osiągnąć swój spokój.
Wszystkie te formy pomocy, możemy uzyskać od ludzi. Oni nam to oferują i potrafią dać. Jednak wciąż są tylko ludźmi. Im też może zabraknąć pomysłu, pytania, odpowiedzi, siły i cierpliwości. Wtedy przypominamy sobie o Tym, do Którego mieliśmy możliwość zwrócić się na samym początku. Nie zrobiliśmy tego z różnych powodów: braku odwagi, braku zainteresowania, obojętności, braku wiary czy chęci. A przecież On, może nam zaoferować to wszystko, co ludzie dobrej woli, tylko o wieczność mocniej, o boskość szybciej i wszechmocność bardziej.
Potrafimy pływać wpław, łodziami, statkami, promami. Wszystko to jednak jest niczym wobec potęgi żywiołu paniki, lęku, naszego umysłu i wysokich fal zła. On potrafi po tym przejść. Podtrzymując nas na swoim ramieniu.
Kinga Baran
Dziękuję! Wspaniały tekst.. dający do myślenia w gorszych chwilach! A obrazy… przepiękne. ! Idealnie… <3
Cieszę się, że mój tekst się podoba i cieszy 🙂 zachęcam zatem do przeczytania całej książki „Nie obrażaj się na Boga”, na podstawie której powstał.
Pozdrawiam!