Czasami przytłaczają nas najmniejsze rzeczy. Trudność sprawia uniesienie powiek rano, wstanie z łóżka czy zagotowanie wody na kawę. Mimo tego, że przecież jesteśmy dalej sobą, to tak się nie czujemy.
Zazwyczaj pełni życia i energii. Chętnie podejmujący nowe wyzwania, w pewnym momencie czujemy się flakami. 😏
Zaczynamy się zastanawiać czy to po przebytym wirusie czujemy się dziwnie. Staramy znaleźć źródło, myślimy o zakupie kompletu witamin. Chcemy zrobić cokolwiek, coś co sprawi,że znów będziemy pełni sił. Mamy nadzieję, że to przez pogodę jesteśmy tacy nieprzytomni.
Nie do pomyślenia jest dla nas, że można tak się czuć. W pewnym momencie doszukujemy się u siebie początków choroby psychicznej.🤦
No bo jak to jest, że przeraża nas coś, co kiedyś przyjęlibyśmy z radością, jako kolejne doświadczenie.
I siedzisz. I zastanawiasz się, gdzie się podziały marzenia z rozmachem, motywacja do działania i chęć pokonywania swoich barier.
Głupiejesz, bo z jednej strony jesteś szczęśliwym człowiekiem, tak serio i naprawdę. ❤️
Z drugiej zaś, całymi dniami mijasz swojego laptopa, wahając się czy wcisnąć przycisk na touchpadzie. Ponieważ boisz się, że to kliknięcie może coś zmienić, ale Ty nie wiesz czy tych zmian chcesz.
Dlatego, że nie masz pojęcia co one za sobą niosą. Będą dobre czy źle? 🤷
I w tej chwili nie masz ani chęci, ani siły, żeby pójść nową drogą i to sprawdzić.
Czas od przechorowania covida mija, witaminy nie działają, wiosna nie chce przyjść i wtedy zostaje jedno lekarstwo. Miłość. Ta od Niego, od najbliższego, rodziny i przyjaciół. A nawet od Borysa, który w tej trudnej chwili przychodzi, żeby położyć na twojej ręce łapę. 🐶
Najpierw się uśmiechasz, twój pies też czuje, że coś jest nie tak i próbuje dodać Ci otuchy.
A później się zastanawiasz, czy chciał cię przekonać do kliknięcia czy może wręcz odwrotnie…