„A Ty map nie rozdajesz, Ty map nie rozdajesz, nie wiem, dokąd iść.”

Ostatnimi czasy, mam okazję do rozmaitych spotkań. Rozmawiam wtedy z ludźmi w różnym wieku, na wszelakie tematy. Nie ma znaczenia wiek moich rozmówców. Nie jest tak, że z młodymi rozmawiam o rzeczach nieważnych. Wbrew pozorom głów startujących dopiero w dorosłe życie, wcale nie zajmują głupoty. Podobnie jest z dojrzałymi już osobami, ich wiek nie świadczy o tym, że są nudni i bez radości czy poczucia humoru. Zarówno od jednych jak i drugich, mogę się wiele nauczyć. Chociaż jestem trochę starsza od tych, którzy rozpędzają się na starcie swojej życiowej drogi, i przeżyłam doświadczenia, o których oni doświadczaniu nie mają jeszcze pojęcia, to od nich też, dużo mogę się nauczyć.

Takie rozmowy zawsze skłaniają mnie do refleksji. Zaczynam analizować sposób na życie, jaki propagują inni. Wsłuchując się w plany młodych ludzi i w ich postrzeganie codzienności, zastanawiam się, która droga jest najlepsza. Zachodzę w głowę, czy inni mają rację, czy może jednak powinni spróbować żyć inaczej. Jest to dosyć skomplikowana sprawa, bo nie odnoszę się tutaj konkretnie do swojego życia. Może dlatego, że ma w sobie najmocniejsze na świecie przekonanie serca, że ja podążyłam właściwą dla siebie drogą. Wiem, że zrobiłam wszystko najlepiej jak mogłam. Patrząc wstecz, z całą szczerością przed sobą, patrząc sobie w oczy, stwierdzam, że nie zamieniłabym żadnego ze swoich wyborów na inny. Może dlatego, jestem po prostu szczęśliwa. Jedyne czego żałuję, to czasu kiedy nie miałam świadomości o skarbie, jaki miałam ukryty na dnie serca, a który odkryłam dopiero później. Nie żałuję czynów, które popełniłam, żałuję, że zrobiłam to, bez ówczesnych wyrzutów sumienia. Szkoda mi po prostu, że dokonałam w młodości kilku czynów, nie wiedząc, że mogę zrobić inaczej. Że nie miałam poczucia swojej wartości, jako córki Miłości. Nie czując swoim sercem, że jestem kimś ważnym dla Boga, nie miałam pojęcia, kim tak naprawdę jestem. Nie mogłam, zatem wiedzieć, że taka godność daje mi przywilej własnej wartości a co za tym idzie, wolności w swoich decyzjach. Świadomości, że mogę chcieć postąpić inaczej.

Dziś wiem jednak, że moja droga tak miała się potoczyć, i że i tak, jestem szczęściarą, bo w ogóle odnalazłam siebie. Wiem, że nie każdemu się to udaje. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy odnajduje skarby w sercu, choć każdy ma je tam ukryte. Nie każdy wie, jaki jest, chociaż usilnie stara się to ustalić.

Nie czując się sobą i nie odczuwając radości z przebywania we własnym towarzystwie, nie będziemy w pełni szczęśliwi. Każdy z nas, na różnym etapie swojej wędrówki znajduję siebie. Jedni szybciej, drudzy wolniej, innym nie starcza na to czasu na ziemi…

Chciałabym oczywiście, żeby każdy umiał odnaleźć to błogosławieństwo i żyć pełnią życia. Myślę nad tym, czy w dzisiejszych czasach jest to łatwe. Czy może prościej było mnie te kilka lat temu. Ciekawe czy w ogóle czas ma tutaj jakieś znaczenie, czy robi różnicę w poszukiwaniu swojego prawdziwego wnętrza. Zaczynając moment w życiu, kiedy sami podejmujemy decyzję, chociaż te najprostsze, lub kiedy na początku nie podejmujemy ich jeszcze całkiem sami, ale mamy na nie wpływ w postaci naszego zdania, które zostaje wysłuchane. – Za każdym razem, od początku musimy zmierzyć się mgłą, która będzie nam utrudniać widoczność. Taki smog, który będzie przenikał nie tylko ulice naszych miast, ale także korytarzy naszej duszy. Życie składa się z masy czynności, zadań, możliwości, postanowień i treści. Musimy sprostać tym przyziemnym, a w międzyczasie poszukiwać siebie.

Może recepta na to poszukiwanie jest prosta? Co gdyby za wszelką cenę, odnaleźć najpierw swoją istotę, a później trzymać się swojego odkrycia tak mocno, jak matka trzyma dłoń swoje dziecka w ogromnym tłumie? Co jeśli Wam powiem, że sposobem może być wierność? Ta swoim wyborom, samemu sobie, swoim przyrzeczeniom i obietnicom?

Jeśli weźmiemy tę mapę do ręki, i podejmiemy trud szlaku, jaki nam oferuję, to nieważne czy startujemy w nasze życiu w wieku dwudziestym, w latach siedemdziesiątych czy w tym momencie. Trzymając w ręku ten wykaz druk, przejdziemy przez niejeden zaułek, pokonamy każdy zakręt i przejdziemy przez wielką mgłę. Nie wiem, jaki przyniesie to skutek w naszym życiu, ale wiem, że wyjdziemy z tych sytuacji szczęśliwi, bo ze swoją a nie inną twarzą. Tą samą, której nie będziemy wstydzili się przyglądnąć w lustrze, bo ona będzie widziała, że jesteśmy szczerzy, prawdziwi i wierni.

Wiem to, bo wciąż trzymam swoją mapę w ręku…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *